niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział I

W gildii jak zwykle było głośno. Wszyscy dobrze się bawili, oprócz jednego chłopaka, który siedział za barem. Obok niego siedział niebieski kotek jak zwykle jedząc rybkę. Chłopak cicho westchnął biorąc łyk drinka, którego zamówił kilka minut wcześniej.
- Natsu, nie przesadzasz czasem? - zapytała go dziewczyna, która usiadła obok niego
Była ubrana w niebieską bluzkę i w szare spodenki. Jej włosy były krótkie, koloru białego które kontrastowały z ciemnoniebieskimi oczami. Białowłosa patrzyła na chłopaka z wyrzutem, a jednocześnie z współczuciem.
- Zostaw mnie.. - wymamrotał dokańczając drink
- Nie. - powiedziała stanowczo. - Nie mogę patrzeć na Ciebie kiedy jesteś w takim stanie, powinieneś się opamiętać! Gdzie ten stary Natsu?!
- Już nigdy nie powróci! - spojrzał na nią rozgniewany
- Ale po mojej ,,śmierci" jakoś wrócił! - warknęła wstając z miejsca
Chłopak walnął pięścią o stół, patrząc na odchodzącą Lisannę. Gdyby teraz ona go interesowała. Zawsze pojawiała się w nieodpowiednim momencie i miała gdzieś jego uczucia.. Zawsze! Mruknął coś pod nosem i spojrzał na swojego przyjaciela, który widział całą kłótnię.
- Dlaczego ciągle kłócisz się z Lisanną? - exceed patrzył na niego ciągle jedząc rybkę
- Ja nie chcę się kłócić.. To ona zawsze zaczyna. - jęknął
- Za bardzo przejmujesz się śmiercią Lucy.. - powiedział nieco ciszej. - Wszyscy za nią tęsknimy.
- Śmiercią?! Przecież ona żyje! - wrzasnął na cały budynek gildii
Wszystkie oczy zwróciły się w stronę różowowłosego i patrzyły na niego ze współczuciem.
- Nie wiesz tego.. - mruknął kotek
- A ty niby wiesz że nie żyje?! - wstał z miejsca i popatrzył na wszystkich w okół
Wszyscy spuścili głowy i postanowili wrócić do poprzednich czynności. Lucy zaginęła dwa lata temu. Nikt od tamtej pory jej nie widział. Pewnego słonecznego dnia, przyszedł mężczyzna, który oświadczył im że odnalazł ciało blondynki, które nadawało się jedynie do spalenia. Nikt nie wierzył że to Lucy, jednak kiedy nie wracała, każdy w swoim czasie się z tym pogodził, oprócz Ognistego Smoczego Zabójcy. Tylko on ciągle wierzył w to że jego przyjaciółka żyje. Tylko on.. Chłopak zaczął iść w stronę drzwi. Otworzył je i wyszedł na siarczysty deszcz. Szedł przed siebie, mając gdzieś że po jego policzkach spływają łzy.


***


Kierowała się w dobrze znaną jej stronę. Poprawiła kaptur i cicho westchnęła. Nie wyglądała na to żeby przeszkadzało jej to że jest przemoczona do suchej nitki. Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech kiedy zauważyła że jest co raz bliżej miasta, które tak bardzo kochała. Przyspieszyła kroku mimo wielkiego zmęczenia i bólu w niektórych okolicach swojego ciała. Nagle się zatrzymała. Jak zaczarowana patrzyła na tabliczkę z napisem ,,Magnolia". Zaczęła lekko drżeć. Nie przez zimno, tylko przez ekscytacje, która ogarniała jej całe ciało. Powoli ruszyła dalej. Z każdym krokiem szła szybciej, aż zaczęła biec. Po chwili potknęła się o własne nogi i upadła na ziemię zdzierając sobie kolana. Cicho syknęła wstając. Nie obchodziło ją że po jej kolanach spływa krew. Szła dalej patrząc z obłąkanym uśmiechem na budynek do którego tak bardzo chciała wejść. Gdyby ktoś teraz ją widział pomyślałby że uciekła z psychiatryka. Przechodząc obok parku zobaczyła chłopaka z różową czupryną.
- Natsu.. - powiedziała spokojnym szydzącym głosikiem
Podeszła do ławki na której siedział i pogłaskała jego włosy. Chłopak szybko się odwrócił jednak przed nim nikt nie stał. Zdawało mu się? Westchnął cicho i wrócił do poprzedniej pozycji. Dziewczyna siedziała skulona na ziemi. Siedzenie w niewoli widocznie nauczyło jej szybkiego reagowania. Mruknęła cicho i zaczęła czołgać się na chodnik. Później wstała i otrzepała się z kurzu. Prychnęła pod nosem i zaczęła iść w stronę swojego domu. Jednak czy ona w ogóle miała dom? Nie było jej trzy lata. Pewnie gospodyni wynajęła go komuś innemu. Kiedy znalazła się obok niego wyciągnęła klucz z kieszeni peleryny i włożyła go do zamka, po czym przekręciła. O dziwo wszedł bez żadnego oporu. Dziewczyna weszła do mieszkania zapalając światła. Było tu pełno kurzu, co oznaczało że nikt tu nie mieszka, albo mieszka tu jakiś brudas. Zdjęła z siebie pelerynę pod którą miała zdartą sukienkę. Poszła do łazienki skąd wzięła apteczkę i opatrzyła rany na kolanach. Spojrzała w lustro. Jej skóra była strasznie blada, a pomarańczowe oczy nie miały w sobie żadnego blasku. Za to włosy dziewczyny nie przypominały swojego naturalnego koloru.
- Kiedy ostatni raz brałam kąpiel? - mruknęła cicho zerkając na wannę.
Na jej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Zaczęła napuszczać wodę do wanny, jednak była ona lodowata.
- E tam.. przeżyję.. - mruknęła cicho zanurzając się po uszy w zimnej wodzie
Po jej ciele przeszła gęsia skórka, jednak dziewczyna ani nie drgnęła. Po umyciu się przeterminowanym szamponem i tak samo żelem pod prysznic. Wyszła z wanny zakładając na siebie ręcznik. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Teraz wyglądała jak przed niewolą. Zaśmiała się słodko, aczkolwiek przerażająco i wyszła z łazienki ubierając się w swoją starą piżamę. Zgasiła światło i położyła się do łóżka z lekkim uśmiechem. Już jutro ich wszystkich zobaczy.. Zaśmiała się cicho na samą myśl o tym. Zamknęła oczy po czym zasnęła.


***


Szła cicho chichocząc. Ludzie których mijała patrzyli na nią zaskoczeni, a co najważniejsze lekko przerażeni. Dziewczyna cicho się zaśmiała widząc ich miny.
- Wróciła szefowa miasta! - wrzasnęła
Stała na przeciw drzwi do gildii. Na jej twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek. To był ten dzień.. Dzień w którym znowu ich wszystkich zobaczy. Wiedziała że na pewno wszyscy ,,tęsknili". Na samą myśl znowu zaczęła się śmiać. Otworzyła drzwi gildii kopniakiem i weszła do środka.
- Wróciłam! - krzyknęła
Wszyscy nagle ucichli wpatrując się w drzwi. Na ich twarzy pojawiło się wielkie zaskoczenie. Mira aż z wrażenia opuściła kufel który rozbił się na kilkaset drobniutkich kawałeczków. Dziewczyna uśmiechnęła się słodko.
- Tęskniliście, prawda? - powiedziała równie słodkim głosikiem, który miał w sobie nutkę pogardy
- C-Co ty tu robisz?! - pierwszy odważył odezwać się Gray. - Myśleliśmy że nie żyjesz!
- Że ja? Nie żyć. - wybuchnęła śmiechem. - Uwierz mi Grey, nic ani nikt mnie nie zabije tak łatwo.
Ruszyła przed siebie lekko rozglądając się po gildii.
- Lucy jeszcze nie ma?
- L-Lucy?! - Natsu nagle się ożywił
- No tak, obie siedziałyśmy w niewoli, jednak kiedy uciekałyśmy przed strażnikami rozdzieliłyśmy się.. Myślałam że będzie tu szybciej, pewnie sierota jak zwykle się zgubiła. - mruknęła cicho
Wszyscy odetchnęli z ulgą a na ich twarzach pojawił się ciepły uśmiech.
- Cieszę się że nic jej nie jest. - odezwała się Mira
- A za mną to już nikt nie tęsknił co..? - jęknęła z udawaną rozpaczą
- Kto by za tobą tęsknił, przecież jesteś STRASZNA! - jęknął Happy
- Miło mi niebieski kocurze.. - mruknęła dziewczyna siadając na pobliskiej ławce. - A teraz Mira, daj mi jakiegoś drinka na powrót, ok? - spojrzała na nią przerażającym wzrokiem
- J-Już się robi, Sawnelle.. - jęknęła od razu biorąc się do roboty
                                                                                                                                                    

Witam, witam :D Bardzo dawno mnie tu nie było, ale nie szkodzi prawda? Rozdział napisany, przepraszam że krótki i taki trochę bezsensu, ale uznałam że nie będę go dłużej pisać, bo dużo osób czeka już na wstawienie go.. Ale obiecuję że następny rozdział będzie dłuższy :3
No i oczywiście Wesołych Świąt Wielkanocnych ^^ Życzę wam żeby ten śnieg za oknem przestał padać (chociaż jest tak u mnie) i żeby jutro wy dziewczyny, nie byłybyście takie mokre c: Niestety mnie też to czeka.. Ah, czy tylko ja zawsze kiedy nadchodzi lany poniedziałek boję się strasznie, a gdy tylko usłyszę dzwonek do drzwi mam ochotę schować się pod łóżko i z niego nie wychodzić?! D: Sama nie wiem dlaczego tak jest, ale strasznie boję się Śmingusa Dyngusa ;-; Ale szybko minie! A później znowu szkoła.. Ugh, przerwa świąteczna mogła być dłuższa :C. Dobra trochę się rozpisałam, a jak dalej tak będę pisać to za chwilkę moja mowa będzie dłuższa od rozdziału xD A tego bym akurat nie chciała C: Jeszcze raz życzę Wesołych Świąt i.. czego sobie tam życzycie :)

poniedziałek, 2 marca 2015

Prolog

Biegła jak najszybciej potrafiła, potykając się o własne nogi. Po jej policzkach spływały łzy. Odwróciła głowę do tyłu. To był jej największy błąd. ONI ją doganiali i używali magii by ją zatrzymać. Ona jednak dalej biegła. Nie mogła użyć magii, nie teraz. Stało się. Potknęła się i upadła. Poczuła jak coś szarpnęło ją za włosy. Jeden z NICH patrzył w jej oczy
- Teraz już nam nie uciekniesz, suko. - odezwał się z szyderczym uśmiechem policzkując ją
Łzy po policzkach spływały jej co raz szybciej. Czyli to tak miała spędzić resztę życia? Jako niewolnica?
- Nie becz! - wrzasnął drugi z NICH kopiąc ją w brzuch
Zgięła się i wypluła ślinę pomieszaną z krwią.
- Z-zostawcie mnie.. Błagam! - wychrypiała przez łzy
- Słyszałeś ją?! - zaczęli się śmiać.
Zaczęli ją kopać i bić. Leżała skulona na ziemi. Była to kara za to że uciekła. Kiedy już się nad nią poznęcali, założyli jej kajdanki na dłonie i kazali iść. Nie obchodziło ich to że ledwo się trzymała na nogach, musiała wykonać rozkaz bo znowu by oberwała. Patrzyła na ziemię kamienną twarzą. Chciała być wolna, tak jak kiedyś. Nagle usłyszała huk. Podniosła głowę. To co zobaczyła w normalnych okolicznościach by ją przeraziło, lecz tym razem się uśmiechnęła. Mężczyzna który ICH powalił zdjął kajdanki z rąk dziewczyny.
- Dziękuję! - krzyknęła patrząc na niego z uśmiechem, a zarazem zalewając się łzami
Chłopak się uśmiechnął i zniknął. Dziewczyna spojrzała za siebie i lekko poprawiła płaszcz w który była ubrana. Założyła kaptur na głowę i zaczęła zmierzać w kierunku w którym wcześniej biegła. Na jej nieszczęście zaczął lać deszcz. Zimny wiatr zaczął muskać jej posiniaczoną twarz, a krople deszczu pieściły jej ręce. Kiedy ostatnio tam była? Rok? Dwa lata temu? Nie była tego pewna. Czas spędzony w niewoli strasznie się dłużył. Wiedziała jednak jedno - na pewno wszyscy tęsknili.
                                                                                                                                  
Przepraszam że taki krótki prolog, ale weny nie miałam :c
Mam nadzieję że się wam spodoba :)

Przepraszam!

Witam!... W ogóle ktoś jeszcze wchodzi na tego bloga by zobaczyć  czy jest coś nowego..? Możliwe, jednak na sam wpierw chciałam was przeprosić za to że nic na nim nie ma napisanego! Podobno napisałam notkę że będzie on prowadzony na nowo, jednak później się nic nie pojawiło. Po prostu nie miałam chęci na pisanie blogów i chciałam sobie zrobić wolne.. Żałuję że nie napisałam o tym notki.. Na bloggera zalogowałam się w sobotę. Było to pierwsze zalogowanie od dłuższego czasu! Dlaczego się zalogowałam? Bo wpadł mi do głowy pomysł na prowadzenie nowego bloga (KLIK) Czy znaczy to że ten usuwam? Zgłupieliście? Hah, wiem.. Zostawiłam was na tak długo, a coś czuję że nikt tego nie przeczyta mimo ośmiu obserwatorów.. Mimo wszystko będę pisać tego jak i tamtego bloga.. Prolog wrzucę dzisiaj, ponieważ zastałam go gotowego. Jest krótki i to bardzo, ale możliwe że jeszcze coś dopiszę. Naprawdę jeszcze raz przepraszam za zaniedbanie bloga..
Kolejna rzecz. Znowu zmieniłam podpis. Myślę że to już ostatni raz xD
Rozdział pierwszy wrzucę jutro lub pojutrze.
I obiecuje że jeżeli znowu będę chciała was zostawić, a myślę że taka sytuacja nie będzie mieć miejsca, to was o tym powiadomię! Jeżeli będę miała kogo..
To by było na tyle. Naprawdę was przepraszam! Trzymajcie się! :*
Pfeiffer